Gratyfikacja ("wynagrodzenie") za czas spędzony w biurze podczas rekrutacji

0

Aplikowałem niedawno do firmy, która ma wieloetapowy process rekrutacji. Nie jest to żaden Google danej branży, ale o dziwo jednym z etapów jest kilkugodzinne spędzenie z zespołem podczas "symulowanego dnia pracy" - czyli pracujesz jednego dnia (na jaki się umówiliście) przez powiedzmy 3, 4 lub 5 godzin, a oni "patrzą" jak ci idzie m.in. współpraca z zespołem. Za darmo.

Czy zgadzacie się na takie coś? Czy wypada grzecznie ale stanowczo żądać wynagrodzenia za te kilka godzin?

Praca byłaby w Polsce, w miejsowości gdzie mieszkam.

Dzięki za dyskusję :)

0

To twoja pierwsza praca? Zrobili dobre wrażenie na Tobie? Nie spotkałem sie z czymś takim, ale jeżeli pozostałe warunki Ci odpowiadają, to zasymuluj najlepiej jak umiesz, za darmo i tyle. Jak od razu na początku wyskoczysz z zadaniem kasy za zwykła sumulacje to nie spodziewaj sie ze bedą na Ciebie przychylnie patrzyli :)

0

Nie pierwsza, jestem seniorem.

0

W UK sie z czyms takim spotykalem, zarowno na pozycje kelnera jak i programisty. Z tym jednak, ze to w zasadzie byl juz poczatek pracy, czytaj: normalnie za to placili. W mojej ocenie pracodawcy zostawiali sobie po prostu furtke, zeby w razie czego wycofac sie ze wspolpracy. Duzo ludzi ma juz opanowane rozmowy i proces rekrutacyjny, a potem dopiero wychodzi jacy sa naprawde. Kiepskim jest jednak sciaganie kogos na caly dzien za darmo, zeby sobie popatrzec jak mu idzie.

6

A ja nie wiem czy coś w tym złego. W wielu miejscach i tak masz jakiś całodzienny etap rekrutacji. Już lepiej jak możesz sobie z kimś popracować i zobaczyć jak się zgrywacie niż bawić się w przesłuchania.
Rekrutowałem się w kilka miejsc gdzie konieczne było np. polecieć do innego kraju i spędzić cały dzień na rekrutacji i nigdy nie przyszło mi do głowy żeby mi ktoś miał za to płacić (poza zwrotem kosztów podróży). Rekrutacja to inwestycja z obu stron. Oni chcą kogoś zatrudnić, ale ty też chcesz tam potencjalnie pracować.

Jeśli mas takie myśli, to widocznie wcale ci na tej pracy nie zależy.

0
Shalom napisał(a):

Rekrutowałem się w kilka miejsc gdzie konieczne było np. polecieć do innego kraju i spędzić cały dzień na rekrutacji i nigdy nie przyszło mi do głowy żeby mi ktoś miał za to płacić (poza zwrotem kosztów podróży). Rekrutacja to inwestycja z obu stron. Oni chcą kogoś zatrudnić, ale ty też chcesz tam potencjalnie pracować.

Interesowało mnie dokładnie to co piszesz, czyli doświadczenie innych osób w podobnej sytuacji.
Masz racje, jest to pewnego rodzaju inwestycja. Oni również alokują czas na kandydata :)
Czyli w branży przyjęte są tylko zwroty za podróż.

1

Coraz bardziej roszczeniowi ci milenialsi

4

A mi by się taki proces podobał, bo zobaczyłbym jak to wygląda w rzeczywistości i może bym zobaczył czy są tam senior developerzy a nie juniorzy z 10 letnim "doświadczeniem" i jak to jest z "najwyższą dbałością o jakość kodu" . I takie skomplikowane rozmowy sa zarąbiste bo praktycznie zawsze człowiek wygrywa, nawet jak nie przejdzie rekrutacji to czegoś sie dowie. Ja teraz jestem w procesie rekrutacyjnym i mam do napisania backend do małej aplikacji i będe miał code review. Nawet jak nie przejdzie to przynajmniej się dowiem co mogłem poprawić i będe lepiej ogarniał na przyszłość, więc nawet jak przegram to wygram :D

No a po zatym w sumie w nawiązaniu do tego co pisał @Shalom to ma tez taką zalete że to sprawdza czy rzeczywiście chcesz pracować w danej firmie czy jestes skoczkiem. Może nie jest to dobre dla przeciętnej firmy, ale dla "topowej" już tak, dla mnie bardzo wazne jest z kim pracuje bo nie chce się użerac tłumacząc ludziom takie podstawy jak to że kompozycja na ogół jest lepsza od dziedziczenia i to "seniorom" oO

4

Spójrz na to inaczej - czy myślisz, że przez te kilka godzin będziesz w stanie napisać coś wartościowego z punktu widzenia firmy? Raczej ten dzień jest dla nich kosztem - poświęcają dzień jednego (albo kilku) swoich ludzi na to, żeby próbowali się z Tobą dogadać, zobaczyli jak się zachowujesz, jak pracujesz itp.

Jeśli nie chcesz wynagrodzenia za 3-4 godziny poświęcone na "tradycyjną" rekrutację (bo jakby zsumować czas dojazdu, czekania, rozmowy, powrót itp.to wyjdzie kilka godzin), to nie widzę powodów, żeby za taki "eksperyment" czegoś się domagać.

Zresztą to może być też dla Ciebie dobre doświadczenie - bo o ile podczas suchych rozmów nie dowiesz się niczego więcej, niż to, co CI chcą powiedzieć (i w związku z czym często powstają w późniejszym okresie zgrzyty, wynikające z niedomówień), to podczas takiego dnia testowego będziesz miał trochę lepszy obraz tego, co w danej firmie się dzieje, jacy są ludzie, jaka jest atmosfera, jak się pracuje.

1

Dla mnie to jest plus, poznasz zespół. Na rozmowie Ci mogą wkręcić, że pracuje u nich elita, a potem się okaże, że rekrutował Cię ktoś z innego zespołu, a trafisz do takiego, co najbardziej doświadczony gość ma 2 lata expa.

2

Jak dokładnie sprawdzają, to dobrze świadczy o firmie, bo prawdopodobnie inni byli sprawdzani podobnie, czyli nie będziesz pracował z "przypadkowo" zatrudnionymi osobami.

A w ten dzień jakbyś nie pracował, to i tak nic nie zarobisz.

3

Na ile sobie pozwolicie tak będziecie traktowani i tyle :)

2

Swoją drogą, jak wygląda taki symulowany dzień pracy? Pair programming? Bo ja w 5h to bym pewnie nawet połowy narzędzi nie zdążył skonfigurować, nie mówiąc o poznaniu projektu na tyle, żeby cokolwiek w nim zrobić.

5

Przychodzisz, siadasz przy losowym biurku, odpalasz swojego kompa, odpalasz przeglądarkę z 4p, wykopem, SO, wikipedią i co tam jeszcze używasz, piszesz komentarze, idziesz do kuchni po kawę/herbatę, wracasz, znowu piszesz komentarze, idziesz na lancz, śmieszkujesz z przypadkowymi ludźmi, wracasz, odpalasz swój prywatny projekt, kodujesz, godzinę przed wyjściem gadasz jakieś small talki z tymi co zostali, bierzesz swojego kompa i wychodzisz.

Następnego dnia piszesz do firmy prośbę o feedback :D

4

Ja w mojej krótkiej choć jakże wartkiej karierze, w większości przypadków spotkałem się z obiecankami "jaki to u nas projetk nie jest", ba nawet z jawnymi kłamstwami lub inaczej "zatajeniami", a potem płakałem po nocach do podusi bo taka kupa była, że niczego nie dało się ulepić z tego i strata czasu tylko. Jeśli masz iść na dzień próbny (3-4h) i faktycznie pokażą Ci projekt w którym potencjalnie będziesz robić, to ło jezu. Ja bym się chętnie pisał na to. Bo to też jest czas dla Ciebie.
Edit: Osobiście to dopytałbym się czy podczas tego dnia będzie okazja usiąśc do faktycznego proejktu.

1

3-5 h to wystarczy może na postawienie projektu i zapoznanie co on robi więc jak dla mnie to strata czasu dla obu stron bo nic z tego nie wynika. w ogóle to jest jakaś obsesja z tym sprawdzaniem pracownika przecież to nie jest małżeństwo tylko umowa która podlega rozwiązaniu bez żadnych konsekwencji. To mi przypomina sytuację w branżach gdzie nie ma rynku pracownika, np grafice, tam też trzeba robić rózne rzeczy za darmo 'na próbę' a pracodawca zapłaci jak 'będzie dobre'.

0

Wydaje mi się że od sprawdzania pracownika to jest coś takiego co się nazywa "okres próbny" a nie śmieszne 5h. Ale co ja tam się znam. Za jeden dzień to ja bym sobie nawet kompa nie przygotował do pracy :)

1
Czulu napisał(a):

w ogóle to jest jakaś obsesja z tym sprawdzaniem pracownika przecież to nie jest małżeństwo tylko umowa która podlega rozwiązaniu bez żadnych konsekwencji.

Tak, bo przecież zapłata za puste dni pracy to dla firmy żadna konsekwencja... Albo jak taki jeszcze coś spartoli u klienta.

2

Miałem tak gdy rekrutowałem się do pierwszej pracy - po rekrutacji 2 dni "okresu próbnego", z tym, że była podpisana umowa o dzieło i wszystko było normalnie płatne. Mimo tego, że to co robiłem, nie miało żadnej wartości produkcyjnej.

6
iksde napisał(a):

Swoją drogą, jak wygląda taki symulowany dzień pracy?

No jak to jak. Normalnie.
Przychodzisz i symulujesz pracę.

1

może też chodzić o psychologiczną zagrywkę żeby kandydat poczuł że tyle swojego czasu już zaangażował , i żeby nie poszło to na marne zgodzi się na gorsze warunki

4

Widzę, że tutaj większość wierzy w to, że rekrutacja polega na sprawdzeniu pracownika, a nie pracodawcy. No ok, można i tak.

Jeśli komuś jest wszystko jedno w jakiej kupie grzebie, bo i tak całe życie klepie crudy bazujące na jednej templatce z frameworka, to mu takie dni próbne są zbędne. Zresztą i tak nie ma szans na ponadprzeciętną pracę.
A jak ktoś chce wiedzieć z kim i nad czym będzie pracował (a tego nie da się zobaczyć podczas rozmów kwalifikacyjnych), to taki dzień próbny jest przydatny, żeby czasem nie zmienić ciekawej pracy na ładnie zareklamowane dziadostwo.

2
cerrato napisał(a):

Raczej ten dzień jest dla nich kosztem

Jest kosztem, który sam stworzyli. Jest kosztem dlatego, że boją się ryzyka związanego z zatrudnianiem nowej osoby, bo może się okazać, że ta osoba jest za słaba. Zmniejszają to ryzyko poświęcając swoje zasoby na czas symulacji, co kosztuje, ale zmniejszanie ryzyka zawsze kosztuje.

Osobiście jakby to była super hiper firma, z obietnicą dobrej kasy i super projektów, to nie ma problemu. W przeciwnym wypadku grzecznie bym powiedział, że sorry, ale ja pracuję w tym czasie i branie wolnego dnia niestety mnie kosztuje. Nie sugerowałbym, że mają mi za to zapłacić, raczej zasugerowałbym, że nie mam czasu na takie zabawy, bo są dla mnie kosztowne. Znając życie to Januszex i najpierw spędzisz 10 godzin na ich rekrutacje, a potem powiedzą, że wszystko fajnie, ale mogą ci dać 30% mniej niż chciałeś, a jak się dostaniesz to będą g**no projekty. Zbyt duże ryzyko dla mnie, żebym się bawił w taką stratę czasu.

2

@WyjmijKija: No i nie musisz się zgadzać, masz do tego prawo. Moim zdaniem firma robi mądrze.

To trochę jak z kupnem jakiegoś sprzętu - samochodu albo telewizora. Czy zanim kupisz to siedzisz w necie, oglądasz oferty, porównujesz parametry, w przypadku używanego samochodu jedziesz do mechanika, sprawdzasz, robisz jazdę testową itp., czy bierzesz pierwszy lepszy telewizor albo jakieś auto od sprzedawcy niedaleko Twojego miejsca zamieszkania i wychodzisz z założenia, że jeśli auto się okaże niewypałem i wrakiem po czołówce z TIR'em to najwyżej sprzedasz i kupisz kolejne?

1

To nie jest dobre porównanie. W przypadku, gdy na rynku jest mało ludzi, a popyt jest duży, to ta firma mocno ryzykuje, że zgłoszą się do niej tylko słabi kandydaci (skoro to "Nie jest to żaden Google danej branży"), bo lepszym po prostu nie będzie zależeć. Do tego patrzenie jak idzie współpraca z zespołem... Przecież to czy ktoś nie jest przypadkiem antysocjalnym gburem to wychodzi na zwykłem rozmowie w ciągu godziny.

0

@raveltravel: Nie będę pytał o nazwę firmy, ale jakie województwo? Bo widzialem ze firma do której sie rekrutowalem rok temu tez sie oglaszala nie dawno a tam tez byl taki dzien testowy. Moze to ta sama firma.

3

Ja dwa dni temu byłem na takim dniu próbnym.

Dostałem kilka zadań do zrobienia na produkcyjnym kodzie. System to monolit powoli rozbijany na mikroserwisy. Moim zadaniem było dodanie funkcjonalności do jednego z nich.

Byłem tam ok. 6-7 h. Poza kodowaniem brałem udział w typowych scrumowych obrzędach, wypadach na kawę i na obiad. Miałem okazje poznać ludzi i zobaczyć produkcyjny kod (również monolitu, na którym nie pracowałem).

Za cały dzień dostałem normalnie wynagrodzenie. Nie było ono liczone po mojej stawce godzinowej, ale fajnie, że zawsze jakaś kasę dostałem, bo w przypadku prawidłowo wykonanej funkcjonalności kod normalnie trafiał na prodziż.

Zaczynam 2 lipca :)

Pamietaj, że to też jest dla Ciebie, żebyś sprawdził, czy chcesz świadczyć usługi takiej firmie. Oczywiście trzeba się tu trochę wspomóc zdrowym rozsądkiem oraz intuicją i nie iść pracować za darmo dla Janusza (ale zakładam, że wiesz gdzie aplikujesz i nie jest to przypadkowa firma).

1

Tak robią wszystie porządne firmy: najpierw dajemy Ci próbkę za free, a jęśli się spodoba to kupuj więcej.

począwszy od koncernów motoryzacyjnych, poprzez lekcje angielskiego na produktach spożywczych skończywszy.

3
WyjmijKija napisał(a):

Znając życie to Januszex i najpierw spędzisz 10 godzin na ich rekrutacje, a potem powiedzą, że wszystko fajnie, ale mogą ci dać 30% mniej niż chciałeś, a jak się dostaniesz to będą g**no projekty. Zbyt duże ryzyko dla mnie, żebym się bawił w taką stratę czasu.

Jeśli jakaś firma proponuje dzień próbny, to znaczy, że wiedzą, że nie mają się czego wstydzić. Nie sądzę, żeby januszexy nie miały. ;] Nie sądzę też, aby ich właścicielom zależało na komforcie współpracy jego pracowników ani na ich zdaniu odnośnie zatrudniania nowej osoby. A już na pewno żaden janusz nie wpadłby na pomysł poświęcania cennego dnia pracy iluś ludzi na jakieś zabawy w rekrutację.

3

Gratyfikacja nie, ale oczekuję, wręcz wymagam feedbacku. Miałem zadanie rekrutacyjne "do domu" które zajęło mi ~10h. Po wszystkim dostałem tylko info "Sory ale bierzemy kogoś innego, dziena".

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1