Wydaje mi się, że chodzi o coś innego - może pasja to za duże słowo, ale po prostu dobrze jest lubić to, co się robi. Dotyczy to oczywiści wszelkich innych typów pracy - jeśli np. komuś robi się słabo na widok krwi, to raczej chirurgiem nie zostanie :D
Faktem jest, że siedząc przed kompem po min. 8 godzin dziennie, jeśli się tego nie czuje - może i da się w miarę nieźle kodować, ale w dłuższej perspektywie człowiek się wypali i zniechęci.
Tak, jak pisali poprzednicy - nie mylmy pasji z obsesją. Jeśli ktoś siedzi po 14 godzin dziennie i klepie kod - jest to (moim zdaniem) sytuacja nienormalna. Natomiast ja tak rozumiem hasło "pasjonat programowania" - ktoś, kto już wcześniej się tym interesował hobbystycznie, potem skończył jakąś szkołę w tym kierunku (chociaż nie jest to konieczne), a następnie zaczął pracować (czy na własny rachunek, czy dla kogoś - nieistotne). W ten sposób taka osoba może robić coś, co nie jest w jego odczuciu bardzo uciążliwe - dzięki temu zarówno sam się nie wykańcza, jak i jakoś wykonywanej przez niego pracy jest zadowalająca.
Jest jeden aspekt, który pozwoli odróżnić "pasjonata" od "rzemieślnika". Jeśli po wysiedzeniu swoich iluś-tam godzin na programowaniu człowiek wraca do domu i totalnie niczego nie robi związanego z programowaniem (oczywiście - dla własnej przyjemności, nie w postaci nadgodzin, dodatkowych zleceń albo nadganiania zaległości), to raczej jest rzemieślnikiem. Pasjonat czasami (nie musi tego wcale robić często) ma swoje prywatne projekty, praca nad którymi jest realizowana dla czystej radości tworzenia, dla sprawdzenia siebie i udowodnienia sobie, że da się radę. I co ważne - pasjonat czuje taką specyficzną przyjemność (kto to poczuł, ten wie, o czym piszę), gdy jakaś bliżej nieokreślona wizja zaczyna powoli działać. Czuje satysfakcję, gdy po paru godzinach walki udaje się wyczaić, dlaczego to nie działało tak, jak sobie zaplanowałem (rzemieślnik raczej poczuje ulgę, że ma jeden problem z głowy). A w nocy - mimo, że już jest późno a jutro trzeba wcześnie wstać - ciężko się oderwać, gdy już się wpadnie w trans pisania :D To trochę jak z czytaniem dobrej książki i słynne "jeszcze jeden rozdział i kończę". Ale dobrze wiemy, że na jednym na ogół się nie kończy.
Podejrzewam, że każdy z nas mógłby pracować jako sprzedawca w sklepie albo kucharz w barze. Ale po pewnym czasie raczej pojawiłaby się sytuacja, w której byśmy stwierdzili "ku$$a, jeszcze chwila tutaj i zwariuję, zaraz sobie żyły podetnę". I właśnie do tego sprowadza się praca niepokrywająca się z zainteresowaniami / oczekiwaniami / predyspozycjami. Niby można, ale w dłuższej perspektywie nic dobrego z tego nie wyniknie, a sam fakt dobrych zarobków to za mało, żeby w perspektywie wielu lat stwierdzić, że jest się zadowolonym