Witam,
Nie widziałem złych opinii o studiach w formacie OKNO na Politechnice Warszawskiej więc zostałem studentem podyplomowej Inżynierii Oprogramowania. Pandemia pokrzyżowała mi plany do tego stopania, że nie mogłem się przyłożyć do nauki ale gdy już zacząłem się uczyć to okazało się że:
Na C++ poległem bo zanim przerobiłem książkę, skończył się półsemestr. Było to co prawda zaawansowane C++ a ja byłem i jestem zielony więc nie ma się co dziwić. Chciałem się nauczyć programować na studiach a nie by sprawdzono co umiem. Byłem świadomy swojego poziomu i kilka tysięcy PLN za wpis do indeksu stwierdzający, że miałem rację to dużo. Ważne w tej opowieści jest to, że gdy wysłałem w formie pisemnej zapytanie do prowadzącego, dostałem satysfakcjonującą odpowiedź. Czy taki system jest pomocny i działa? Czytaj dalej.
Programowanie obiektowe dotyczyło Javy i było przedmiotem wyrównującym. Z pomocą książki można to zaliczyć- liczę, że uda mi się to wesji poprawkowej ale nauka wygląda tak, że przerabiasz materiał z dostarczonego podręcznika, piszesz projekt albo i nie i jak masz pytanie czy problem to piszesz na specjalnej platformie i prowadzący się ustosunkuje. W teorii powinno to działać, w praktyce nie wypróbowałem tego na tym przedmiocie. Zastanawiam się tylko czy Java przez 8 tygodni od zera może w czymkolwiek pomóc. Taką wiedzę czyli podstawy podstaw można zdobyć samemu. Jeśli każdy przedmiot jest w innym języku to nie wiem czy to jest super rozwijające czy raczej ślizganie się po zagadnieniu.
Z Bazami Danych, które też są dla mnie uzupełniającym przedmiotem było zupełnie inaczej. Miałem chwilę czasu więc się przyłożyłem. Materiały dydaktyczne z 2008 roku a jest 2020. Czy to dobrze? Nie wiem, może kod SQL się nie zmienił i nie ma to znaczenia. Banalny kod zaczerpnięty z nich ( z tych materialów dydaktycznych) nie działa. Nie umiem ruszyć z miejsca. Poprosiłem prowadzącego - w osobie dziekana czy prodziekana o pomoc i dostałem nawet szybko odpowiedz, tyle, że nie pomogła. Później dostałem propozycje przeczekania przerwy światecznej i zgłoszenia się z tematem po dwóch tygodniach. W miedzyczasie do napisania i zaliczenia był test ale to już szczegół przecież zawsze można oblać test i po dwóch tydodniach zadać pytanie by dowiedzieć się dlaczego się nie zdało. Kiedy nie dałem się zbyć okazało się, że u dziekana skrypt działa ale nie dostałem odpowiedzi dlaczego u mnie nie działa. Dziekan ogłosił konkurs z nagrodami dla osób, które wyjaśnią o co chodzi. No i znowu się okazało, że proponowane przez studentów rozwiązania u mnie nie działają. Straciłem tydzień z czego kilka dni na takie przepychanki słowne i prawie niczego się nie dowiedziałem. Prawie, bo teraz wiem, że jestem nerwowym studentem - to sugestia od dziekana, a od ludzi, którzy znają się na temacie wiem gdzie jest problem z kodem. Dodatkowo, na podstawie konsultacji z osobami z branży okazało się, że przedmiot jest oderwany od realiów. Nie wiem czy tak jest bo się na tym nie znam i być może jest to podłe oszczerstwo. Nie zmienia to faktu, że z banalnym problemem musiałem walczyć tydzień i nie dostałem pomocy od osób, którym płacę za udzielanie takiej pomocy. Zobaczymy co się wydarzy gdy pojawi się kolejny problem.Czasu coraz mniej a po ośmiu tygodniach konczy się przygoda z przedmiotem. Jeśli chodzi o oczekiwanie pomocy to być może jestem w błędzie i liczę na coś co się studentowi nie należy. Może ważne jest tylko dokonywanie wpłat i zaliczanie egzaminów a oczekiwanie rozwiania wątpliwości lub pomoc w zrozumieniu lub tak jak u mnie- w ruszeniu z miejsca nie wchodzi w grę. Może te studia są dla ludzi, którzy nie mają potrzeby zadawania pytań.
Inny przykład konsultacji przez internet - z innego przedmiotu wyglądał tak: wysyłam pytanie, po tygodniu bez odpowiedzi przypominam się mailowo i okazauje się, że prowadzący przeoczył moje pytanie. Może tak a może nie ale do oddania projektu zabrakło mi jednego dnia i nie było zmiłuj się. Gdybym nie czekał tydzień na odpowiedz może byłoby lepiej a może nie. Gdybym wszytko wiedział, umiał sam znaleźć odpowiedzi na pytania, miał mnóstwo czasu, motywacji, działał szybko i bezbłednie to bym nie miał potrzeby szukania pomocy na studiach u kadry akademickiej. Powiem nawet, że za pieniądze udzielałbym pomocy osobom, które sobie nie radzą tak jak ja teraz.
Nie wiem co warte są te studia bo jestem na etapie zakończenia tej przygody. Dla tej opinii nie ma też znaczenia czy do części przedmiotów nie zabrałem się bo nie miałem czasu czy ochoty czy talentu. Ważne jest to, że prowadzący, który jednocześnie jest dziekanem, zachowuje się jakby robił mi łaskę, że mi pomaga. Jeśli prawdą jest, że ryba psuje się od głowy to może się okazać, że to dopiero próbka możliwości lekceważenia studentów na wydziale elektrycznym a może i na całej politechnice.
Jeśli doczytałeś do tego miejsca to pewnie szukasz odpowiedzi na pytanie czy warto. Ja mam już wykształcenie oraz stabilną sytuację zawodową i tylko nadmiar wolnego czasu sprawił, że dla czystej przyjemności zapragnąłem zgłębić temat programowania pod okiem ludzi znających się na rzeczy. Taki był plan ale okazało się, że jest to całkowita strata czasu, pieniędzy i dobrego nastroju. Jeśli jednak mówimy o kimś, kto chce się mimo wszystko czegoś nauczyć i dostać dokumnet poświadczający odbycie pewnego stopnia edukacji, to może się okazać że musi wybierać pomiędzy większą i mniejszą patologią polskiego systemu edukacji. W takiej sytuacji może się okazać, że OKNO nie odbiega od nadwiślańskich standardów i nie jest opcją najgorszą. Być może jest nawet wygodnym sposobem na zdobycie "papierka" o którym wszyscy wiedzą,że jest bezwartościowy ale dobrze go mieć.