Co do aplikacji webowych to najbardziej mnie zwykle wkurza to, że wszystkie dane lecą w chmurę i przestaje się nad nimi mieć kontrolę.
W tradycyjnych aplikacjach desktopowych nic nie ginie - wszystko można zapisać jako plik na dysku, i potem otworzyć jak nie w tym, to w innym programie (np. jak nie w Wordzie, to w Libre Office, eksportując/importując co najwyżej).
Jeśli coś jest w chmurze to w sumie nie wiadomo gdzie jest, i jedyną metodą na dostęp do naszych danych jest interakcja z wszechmocną Aplikacją (tzw. vendor-locking) Np. Facebook - jeśli korzystasz z Facebooka, to korzystasz z Facebooka i tylko tego, na co pan Cukierek ci pozwoli. Niestety na wiele ci nie pozwala. Wyszukać coś w takim messengerze graniczy z cudem, a jednocześnie nie możesz korzystać z innej wyszukiwarki niż Facebook (dla porównania - archiwum GaduGadu czy Tlen można było sobie nawet otworzyć jako zwykły plik tekstowy w notatniku i ładnie wyszukać).
Więc dla mnie to nie jest tylko interfejs, ale pytanie o to gdzie są nasze dane. Jeśli są w modnej "chmurze", to znaczy że nie wiadomo gdzie. Czyli trudno będzie je wyszukać i w każdej chwili możemy je stracić (jeśli nam zbanują konto, nastąpi atak hakerów, albo zamkną dany serwis).
Tylko, że równie dobrze aplikacje webowe mogą być w postaci Electrona na desktopie, albo np. być hostowane po localhoście. Wtedy unikamy chmury i jest dobrze.
Z drugiej strony Gmail może być, przyzwyczaiłem się do Gmaila, od dawna nie korzystam z desktopowego klienta poczty. Chyba chodzi o możliwość wyszukiwania. Jestem w stanie zaakceptować aplikacje webowe, jeśli mają dobrą wyszukiwarkę (Facebook takiej nie ma). Z drugiej strony samo posiadanie do konta na GMailu wiąże się z ryzykiem (GMail zakłada, że będziemy się logować zawsze z tego samego komputera o tym samym IP, już parę razy miałem tak, że zalogowałem się z nie tego komputera, nie tego IP, i miałem problem. Wg Gmaila każdy jest potencjalnym włamywaczem, nawet jeśli chce się zalogować na swoje konto)