Pokolenie dzisiejszych 30-latkow, oszukane przez rodzicow?

0

Ostatnio wdalem sie w ciekawa dyskusje na temat tego czy dzisiejsi 30-latkowie zostali oszukani przez pokolenie rodzicow. Co mam tutaj na mysli? Dorastanie w wolnej Polsce, wielkie nadzieje zwiazane z wejsciem do Unii (zarobki na poziomie zachodu), rozwoj technologii. Tymczasem wiele osob, ktore maja dzis okolo 30 lat nadal mieszka z rodzicami, pracuje za najnizsza krajowa co oznacza wegetecje. Choc z drugiej strony my jako programisci chyba zostalismy "zaspokojeni" przez zycie. Takie miasta jak Warszawa czy Wroclaw sa juz na europejskim poziomie, albo przynajmniej blisko tego poziomu. Turysci sa zachwyceni takim Wroclawiem, czesto mowia, ze niespodziewali sie ze te zmiany sa az takie pozytywne. Ale z drugiej strony sa male miasta, ktore wegetuja. Zostali tam sami emeryci i alkoholicy. Dla mlodych nie ma perspektyw. Czy to tak mialo wygladac?

2

Jestem dość młody i pierwsze słyszę, żeby dla młodych perspektyw nie było, czy to w IT, czy poza.

8

Tak z mojej perspektywy, pokolenie dzisiejszych 30-latków wychowanych na blokowiskach, raczej nie czuje się oszukane, bo nikt im wizji raju nie przedstawiał i nic nie obiecywał. Ba! Sam Rychu Peja był "z tych MC co pieprzą jak człowiekowi ciężko" i taki był przekaz tego pokolenia.

0
grski napisał(a):

Jestem dość młody i pierwsze słyszę, żeby dla młodych perspektyw nie było, czy to w IT, czy poza.

Ok. Ale zobacz ile osob pracuje za <2k netto. Ile osob mieszka jeszcze z rodzicami. Nie wszyscy moga byc programistami. Duzo zalezy chyba tez od regionu. Wiele wojewodztw przeszlo pozytywne przeobrazenia. Ja akurat jestem z Wielkopolski, ktora zatrzymala sie w rozwoju i moze dlatego patrze tak negatywnie. Raz w miesiacu wracam do siebie i widze te roznice w poziomie zycia miedzy Wroclawiem a swoja miejscowoscia.

4

Mieszkam w mieścinie ~20 k mieszkańców. Bezrobocie oscyluje na poziomie około 15%. Mimo tego uważam, że są opcje i możliwość rozwoju. Po prostu trzeba chcieć i mądrze działać. Co do zarobków - mówiłem już, że nie trzeba pracować w IT, by się dorobić. Wiem co mówię, bo niejeden rów wykopałem.
Układając chociażby kostkę można nieźle zarobić. Nawet jako pomocnik majstra na budowie łapie się 2100 na rękę. Nie ma co tu negatywnie patrzeć - trzeba jedynie mądrze działać. Chcącemu i mądremu nie dzieje się krzywda.

A oszukne przez rodziców i system to owszem, będzie, ale to pokolenie.

Nie wiem jak z innych perspektyw to wygląda, ale z tego co ja widzę, to panuje teraz jawna indoktrynacja - idź na studia albo będziesz nikim, zdobądź papier, nieważna twoja wiedza i umiejętności - masz mieć studia, papier i koniec bo będziesz rowy kopał.

Bardzo często spotykam się z takim nastawieniem czy to u nauczycieli, czy rodziców. Potem ci młodzi ludzie w to wierzą w swej naiwności i myślą, że sam papier im zapewni wyśmienitą posadkę. A kończy się zmywakiem w jukej. Także takie tematy to wstrzymaj się tak jeszcze z 5-10 lat jak podrośnie to pokolenie co teraz jest w szkołach jeszcze.

Takie jest przynajmniej moje zdanie. Nie jestem z bogatego domu, nie mam pleców, znajomości, troszkę już doświadczyłem tego rynku pracy, bo pracować zacząłem w wieku lat 14 i serio uważam, że wiem co mówię, gdy twierdzę, że jest dość sporo możliwości.

A o tym, ile możliwości mają dzisiejsi uczniowie dzięki szkole i różnym programom np. unijnym, to już nie wspomnę - byle chęci mieć.

4

Zwykle to jest wybudzenie ze snu, jakieś liceum, potem rodzice opłacają prawko, studia (pedagogika, psychologia), jest fajnie, imprezki, selfie z telefonika, tylko potem brutalne przebudzenie z pustym CV, więc zostaje żabka bądź callcenter ...

Ja sam nie jestem święty, przebąbałem sporo czasu w serwisie hardware, a trzeba było wcześniej przejść na software, no ale nic to, najważniejsze że sie ogarnąłem ;)

Co do budowlanki to owszem jest jakaś kasa, tylko często kosztem zdrowia, w sezonie jest robota, ale często dzwoniłem do ludzi (ulotki, strony, wizytówki itp.) i kończyli działalności ze względów zdrowotnych (głównie plecy, kręgosłup) a u prywaciarza często bez ubezpieczenia na budowie, a gdzie tu do emerytury ... tak więc już chyba lepiej w mechanikę uderzyć.

Oczywiście dystans jest potrzebny i wydaje się, że nawet ta 3k w małym mieście w IT to nie jest zła kasa jak ludzie szarpią za sporo mniej, warto o tym pamiętać, szczególnie zimą jak komputerek grzeje w nogi a my klepiemy w klawiaturkę w cieplutkim pokoju :)

5

Mam 30 lat. Nie widze tu winy rodziców.
Jak pamiętam jak szedłem na studia to wszyscy, wszyscy... wmawiali mi, że jakiekolwiek studia nie skończę to będzie super ekstra i w ogóle wypas.
Co oczywiście było bzdurą. I to jak jest super elo ekstra zielona wyspa ,to akurat za tym stoją rządzący.

Widze teraz dużą roszczeniowość wśród rówieśników wobec rodziców. Generalnie samodzielność to w większości abstrakcja. Większość rówieśników nie miałaby nic, gdyby nie ich rodzice. Sporo z nich jak była słoikami powracała w rodzinne strony, żeby czerpać profity od rodziców. Trudno mi znaleźć przykłady gdzie ludzie umieli sobie sami poradzić.

Jedyne co zauważam głupiego wśród rodzicó to demotywujące pomaganie słabszym. W stylu jest dwóch braci: Jeden ogarniacz, drugi słabiak. To zawsze promuje sie tego drugiego, zamiast tego pierwszego chwalic i dawac za przyklad. Skutkiem czego pierwszy ostro pracuje i nic za darmo nie dostaje, drugi lewus dostaje rozne profity bo 'nie radzi sobie o biedny...'

Ja w chwili obecnej muszę walczyć o wszystko sam, i to raczej ja muszę pomagac rodzicom, nie na odwrót, myśleć też o 'swojej' rodzinie itp.
W Polsce nie jest łatwo mimo, że zarobki mam przyzwoite i dużo wyższe niż średnia.

4

Mogą mieć pretensje, podobnie jak każda dziewczynka po którą nie przyjechał książę na białym rumaku.

Często podawany jest argument, że mają już 30+ lat i nadal mieszkają z rodzicami.
Moi rodzice mieszkali ze swoimi mając do dyspozycji 1 pokój 8-10 m2 aż 5 lat po moim urodzeniu.
Sublokatorzy byli na porządku dziennym - 2 rodziny (nie spokrewnione) w 1 mieszkaniu 2pokoje+kuchnia.
Dlatego nie uważam żeby osoby w wieku 30 lat mieszkające z rodzicami byli jakoś szczególnie pokrzywdzeni przez życie.
Tak, miało być lepiej. Każdy ustrój i rząd mówią że będzie lepiej.
Każdy z rodziców chce żeby jego dzieci miały lepsze wykształcenie/prace/zarobki/mieszkanie/samochód/... niż oni.

Rozumiem, że teraz każda (nawet samotna) osoba chciała by mieć mieszkanie min 60 m2, 3 pokoje.
A dlaczego np nie wynająć takiego mieszkania we 3 osoby?
Jak się jest programistą z 3xśrednią krajową to można sobie powybrzydzać że takie coś to tylko dla studentów.
Ale jak ktoś woli mieszkać rodzicami niż takie rozwiązanie to jego decyzja.
Poza tym mieszkanie u rodziców pod pewnymi względami nie było takie złe ;)

0

Jest jedna różnica pomiędzy tym krajem a cywilizowanym światem. W cywilizowanym świecie za minimalną pensję przetrwasz. W tym kraju nie.

W USA zamiatając ulicę zarobisz tyle, że wynajmiesz mieszkanie, kupisz sobie tansze ciuchy, jedzenie i nawet samochód który jeszcze jeździ. Spróbuj tego samego w Polsce. Za 1000 zł miesięcznie.

Nie powinno być tak, że najmniej płatna praca oznacza wegetację poniżej progu ubóstwa.

2

W USA kilkadziesiąt milionów ludzi korzysta z kartek żywnościowych: https://en.wikipedia.org/wiki/Supplemental_Nutrition_Assistance_Program :]
Takie tam 500+ u Jankesów...

1

No ok. Ale jest tez druga strona medalu. W takiej Warszawie czy Wroclawiu wielu ludzi zarabia sporo powyzej sredniej krajowej. Wiele z tych osob ma okolo 30 lat i wychowywali sie w przekonaniu, ze kiedys bedzie lepiej. Ich oczekiwania zostaly spelnione. W zagranicznych mediach jestesmy postrzegani jako kraj, ktory dokonal bardzo duzego kroku naprzod. Dwa polskie miasta - Wawa i Wrocek, sa w pierwszej setce najlepszych do zycia na swiecie.

0
Wibowit napisał(a):

W USA kilkadziesiąt milionów ludzi korzysta z kartek żywnościowych: https://en.wikipedia.org/wiki/Supplemental_Nutrition_Assistance_Program :]
Takie tam 500+ u Jankesów...

Czy zbadano ich kolor skóry? Bo to by sporo mogło wyjaśnić

0
patelnia napisał(a):

No ok. Ale jest tez druga strona medalu. W takiej Warszawie czy Wroclawiu wielu ludzi zarabia sporo powyzej sredniej krajowej. Wiele z tych osob ma okolo 30 lat i wychowywali sie w przekonaniu, ze kiedys bedzie lepiej. Ich oczekiwania zostaly spelnione. W zagranicznych mediach jestesmy postrzegani jako kraj, ktory dokonal bardzo duzego kroku naprzod. Dwa polskie miasta - Wawa i Wrocek, sa w pierwszej setce najlepszych do zycia na swiecie.

W skali kraju nie jest ich wielu. Poza tym wielu z tych ludzi dalej nie spotkalo sie z realnymi problemami.

A przy niektorych problemach to 'sporo powyzej sredniej krajowej' to nie jest wcale tak duzo.

0

Ode mnie z regionu (wlkp) mnostwo osob wyjechalo do pracy na wyspy. Sytuacja na rynku pracy w regionie jest mimo to nadal bardzo trudna. Prace mozna znalezc, ale taka za najnizsza krajowa - pozostaje wegetacja. Gdyby nie rodzice, to nie wiem jak Ci ludzie by zyli:)

0
patelnia napisał(a):

Ode mnie z regionu (wlkp) mnostwo osob wyjechalo do pracy na wyspy. Sytuacja na rynku pracy w regionie jest mimo to nadal bardzo trudna. Prace mozna znalezc, ale taka za najnizsza krajowa - pozostaje wegetacja. Gdyby nie rodzice, to nie wiem jak Ci ludzie by zyli:)

na kredycie.

6

Pokolenie dzisiejszych 30-latków: trzeba będzie zapierdalać...

3
patelnia napisał(a):

Ostatnio wdalem sie w ciekawa dyskusje na temat tego czy dzisiejsi 30-latkowie zostali oszukani przez pokolenie rodzicow. Co mam tutaj na mysli? Dorastanie w wolnej Polsce, wielkie nadzieje zwiazane z wejsciem do Unii (zarobki na poziomie zachodu), rozwoj technologii. Tymczasem wiele osob, ktore maja dzis okolo 30 lat nadal mieszka z rodzicami, pracuje za najnizsza krajowa co oznacza wegetecje.

A czy pokolenie rodziców dzisiejszych trzydziestolatków nie oszukało przede wszystkim samo siebie?

Ale z drugiej strony sa male miasta, ktore wegetuja. Zostali tam sami emeryci i alkoholicy. Dla mlodych nie ma perspektyw. Czy to tak mialo wygladac?

A jak miało wyglądać? Żeby poprawić swój stan, trzeba pracować, a nie czekać, aż ktoś coś da.

grski napisał(a):

Nie wiem jak z innych perspektyw to wygląda, ale z tego co ja widzę, to panuje teraz jawna indoktrynacja - idź na studia albo będziesz nikim, zdobądź papier, nieważna twoja wiedza i umiejętności - masz mieć studia, papier i koniec bo będziesz rowy kopał.

Ta indoktrynacja panuje od początku lat dziewięćdziesiątych (w tamtych czasach to właściwie była prawda). Durni politycy to wspierają (najbardziej chyba profesór Handke, autor ofermy polskiej edukacji z 1998 r.), i nikomu nie zależy na poprawie tej sytuacji. Mimo, że zyskali by na tym wszyscy: niezadowoleni studenci, którzy się uczą, bo ktoś im kazał; ludzie, którzy faktycznie nadają się na studia; kadra akademicka; podatnicy.

patelnia napisał(a):

W zagranicznych mediach jestesmy postrzegani jako kraj, ktory dokonal bardzo duzego kroku naprzod.

Bo taka jest prawda. Mimo skorumpowanych polityków, niedofinansowania nauki, drogich mieszkań, niedojadających dzieci, to jednak systematycznie powiększamy swoje bogactwo. Tylko niektórzy by chcieli, aby to się stało z dnia na dzień, tymczasem to proces, który wymaga lat i pokoleń.

Zając napisał(a):

Czy zbadano ich kolor skóry? Bo to by sporo mogło wyjaśnić

Tak zbadano. To teraz wyjaśnij, czemu 5 milionów białych Amerykanów żyje poniżej granicy ubóstwa. Chociaż nie wiem, czy wystarczy Ci do tego wiedza o USA czerpana z "HIMYM" i "Sillicon Valley".

4

Niektórzy tutaj trolują, albo żyją w jakiejś utopii oderwani od społeczeństwa i życia codziennego. Trochę jak nasi politycy...
Oczywiście, że w Polsce zarobki są niskie. Jeszcze bardziej oczywiste jest, że pracy jest bardzo mało.
Wymieniacie tutaj miasta takie jak Wrocław albo Warszawa. Szkoda, że nie wspomnicie o setkach pozostałych miast w Polsce. Wymienić największe to każdy głupi potrafi, ale czy znajdziecie pracę w nieco mniejszych miastach?

Może odpowiem:
Tak - znajdziecie. Za naprawdę niskie pieniądze nawet jeśli jest się programistą. Zarabiam aktualnie 4 tysiące netto w momencie kiedy w Wawie lub Wrocławiu mógłbym zarabiać 7 tysięcy. Ja jednak jestem programistą, a co mają powiedzieć inni ludzie? Nauczyciele pracy kompletnie nie mają. W gazetach lub czasopismach ludzie zarabiają na umowie zlecenie 700zł miesięcznie (jak się nie podoba to wypad), a w pracach fizycznych pracujesz od 6 do 20 - i tyle masz z życia za około 2 tysiące netto.

Pierdzielenie, że w Polsce nie jest źle jest oszukiwaniem samego siebie. Oczywiście każdy ma teorię o tym dlaczego tak u nas jest. Ja np. sądzę, że wynika to ze zbyt dużych podatków, które nie pozwalają realnie założyć firm bez dużego obciążenia finansowego. Gdyby było więcej firm, byłoby więcej pracy i więcej konkurencji = więcej ludzie by zarabiali.

Nie patrzcie proszę na Polskę, przez pryzmat dwóch - czterech miast. Polska to zdecydowanie więcej miast. Wyjazd oczywiście niczego nie zmieni, bo gdyby każdy miał wyjechać tylko do Wrocławia albo Wawy to...

Na pocieszenie powiem Wam, że Ukraińcy i Rosjanie są całkiem zadowoleni z zarobków w Polsce...

0

Zeby byc nauczycielem trzeba miec wtyki, to system kastowy ;)

Nauczyciele w stosunku do ilosci godzin pracy akurat malo nie zarabiaja.

2

@Wizzie A masz w rodzinie nauczycieli? Bo ja mam.
Na początku może więcej pracuja, ale pozniej to juz zwykla rutyna i tak malo pracuja, mala mnóstwo wolnego i do tego 13stki.

Mam też koleżanki, rówieśniczki, które poszły uczyć do szkoły... "bo jest dużo wolnego" . Próżno mówić o jakimś powołaniu. Zwykłe lewusy.

Mnie na szczęście w szkole uczyli 'profesorowie' starej daty. Teraz to musi być masakra.

0
somekind napisał(a):

Tak zbadano. To teraz wyjaśnij, czemu 5 milionów białych Amerykanów żyje poniżej granicy ubóstwa. Chociaż nie wiem, czy wystarczy Ci do tego wiedza o USA czerpana z "HIMYM" i "Sillicon Valley".

Czyli 1% ludności. Można przyjąć, że to 1% totalnych leserów, którzy żyją poniżej granicy ubóstwa na własne życzenie, bo nie chcą sie wziąć do żadnej pracy.

0

Dla porównania, w Polsce jest to około 18%

3
Biały Mleczarz napisał(a):

@Wizzie A masz w rodzinie nauczycieli? Bo ja mam.
Na początku może więcej pracuja, ale pozniej to juz zwykla rutyna i tak malo pracuja, mala mnóstwo wolnego i do tego 13stki.

Mam też koleżanki, rówieśniczki, które poszły uczyć do szkoły... "bo jest dużo wolnego" . Próżno mówić o jakimś powołaniu. Zwykłe lewusy.

Mnie na szczęście w szkole uczyli 'profesorowie' starej daty. Teraz to musi być masakra.

Powiem wam, że w tym kraju wszyscy narzekają, że jest im źle a najwięcej narzekają ci, którym jest najlepiej w porównaniu z pozostałymi. Od lekarzy też ciągle słyszę że im źle, a ci młodzi to już tak źle mają, że gorzej być nie mogło. Tak samo i z nauczycielami. Pensje może nie najwyższe, ale de facto mało pracują w porównaniu z osobami na normalnym etacie.

1

Z mojego punktu widzenia to wyglada tak, ze nie czuje sie oszukany aczkolwiek "za moich czasow" wszyscy mowili - idz na studia, znajdziesz wtedy dobra prace i bedzie super zarabiac. Dzisiaj mnostwo absolwentow zasila szeregi bezrobotnych.

Pokolenie rodzicow aktualnych 30 latkow mialo spore ograniczenia jezeli chodzi o mozliwosc pojscia na studia. Przez to namawiali na to swoje pociechy no i mamy efekt ;)

4

Kolejny z forum onetu? xd Tak, bo nauczyciele pracują tylko tyle ile siedzą w szkole, geniusz.

Tak, znam główny kontrargument nauczycieli, czyli to że muszą pracować "po godzinach". Tylko, że jest cała masa innych zawodów, gdzie trzeba dokształcać się po godzinach, a nie ma się tylu przywilejów od państwa.

XXYY napisał(a):

Powiem wam, że w tym kraju wszyscy narzekają, że jest im źle a najwięcej narzekają ci, którym jest najlepiej w porównaniu z pozostałymi. Od lekarzy też ciągle słyszę że im źle, a ci młodzi to już tak źle mają, że gorzej być nie mogło.

Bo lekarze wcale nie mają jakoś nie wiadomo jak dobrze (tzn. to jeszcze zależy od specjalizacji), szczególnie na początku kariery, kiedy po latach nauki i ciężkich studiów zarabiają niewiele więcej, niż pracownicy fizyczni. A i potem pieniądze nie zawsze są adekwatne do pracy, która polega na codziennym użeraniu się z absurdami NFZ-tu.

0
lath napisał(a):

Bo lekarze wcale nie mają jakoś nie wiadomo jak dobrze (tzn. to jeszcze zależy od specjalizacji), szczególnie na początku kariery, kiedy po latach nauki i ciężkich studiów zarabiają niewiele więcej, niż pracownicy fizyczni. A i potem pieniądze nie zawsze są adekwatne do pracy, która polega na codziennym użeraniu się z absurdami NFZ-tu.

Ale perspektywy rozwoju są, czego nie można powiedzieć o innych zawodach. A w razie czego zawsze można zostać rodzinnym i tez kosić niemałą kasę. W tym zawodzie bezrobocie jest równe 0.

0

Akurat lekarz rodzinny to specjalizacja, w której jest chyba najwięcej absurdów codziennie do zniesienia. Jak ktoś chce być lekarzem, mieć w miarę święty spokój i stabilne wynagrodzenie, to niech idzie na okulistę lub dermatologa.

0

w 1998 zachorowalem / bylem w liceum / i tyle z tego mojego rozwoju zawodowego

tak mysle ze moze cale rzesze niepracujacych w polsce tez sa chorzy ?

0
Świetny Kaczor napisał(a):

Tak - znajdziecie. Za naprawdę niskie pieniądze nawet jeśli jest się programistą. Zarabiam aktualnie 4 tysiące netto w momencie kiedy w Wawie lub Wrocławiu mógłbym zarabiać 7 tysięcy. Ja jednak jestem programistą, a co mają powiedzieć inni ludzie? Nauczyciele pracy kompletnie nie mają. W gazetach lub czasopismach ludzie zarabiają na umowie zlecenie 700zł miesięcznie (jak się nie podoba to wypad), a w pracach fizycznych pracujesz od 6 do 20 - i tyle masz z życia za około 2 tysiące netto.

zasadniczo w mniejszym mieście masz tez niższe koszta więc nawet te 2k netto (2-3 stronki internetowe-tydzień pracy) to nie jest jakaś tragedia, ja za M4 czynsz+ogrzewanie+woda+prąd+gaz płacę 450zł miesięcznie, więc nawet jakbym miał 2k netto to bym tego nie przejadł

0
Biały Mleczarz napisał(a):

Mnie na szczęście w szkole uczyli 'profesorowie' starej daty. Teraz to musi być masakra.

Za bardzo im chyba nie wyszło, skoro na podstawie lenistwa swojej rodziny i znajomych próbujesz wyciągać wnioski na temat wszystkich przedstawicieli zawodu.

XXYY napisał(a):

Czyli 1% ludności. Można przyjąć, że to 1% totalnych leserów, którzy żyją poniżej granicy ubóstwa na własne życzenie, bo nie chcą sie wziąć do żadnej pracy.

Nie 1% tylko ponad 2%. Ale dobrze wiedzieć, że w USA Jest 5 mln białych leni.

XXYY napisał(a):

Dla porównania, w Polsce jest to około 18%

No więc w biednej Polsce poniżej granicy ubóstwa żyje 18% ludności, a w bogatych USA tylko 15%. Zatem dużo do bogactwa nam nie brakuje.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1